herb   mariampol logo 01     mbm m
Strona poświęcona jest pamięci Kresów Wschodnich - miasta Mariampol w byłym powiecie stanisławowskim, obecnie w rejonie halickim, jego byłych i obecnych mieszkańców.
Text Size

Uzupełnij swoimi wspomnieniami historię Mariampola.
Przedstaw się oraz podaj swój e-mail.

Wyślij wiadomość
 


IRENA MARIA ( Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ):
10 grudnia 2008 roku minie 15 lat od odejścia ksJ.Grochalskiego ,wielkiego czcicielai orędownika kultu Mariampolskiej Matki Boskiej. Udostępniamy tekst osobistych zwierzeń tego wielkiego Kapłana , któremu WSPOLNOTA MARIAMPOLSKA ma tyle do zawdzięczenia.


KSIĄDZ PODPUŁKOWNIK , OJCIEC JÓZEF GROCHALSKI (1912 –1993 )

Niepokalanej Dziewicy Naddniestrzańskiej Matce Łaski Bożej z podziękowaniem.

Będąc na teologii we Lwowie w czasie II wojny światowej, otrzymałem w r. 1941, na początku kwietnia wezwanie do Armii Radzieckiej na „ćwiczenia”.
Zdecydowałem się, po rozmowie z przełożonymi, pójść na te „ćwiczenia”. Miałem stawić się na wezwanie 15 kwietnia, tuż po uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego.
Było jeszcze kilka dni wolnych, dlatego przed wyjazdem postanowiłem pożegnać się z najbliższymi z rodziny. Udałem się zatem do stron rodzinnych, do Mariampola w woj.stanisławowskim. Moje przybycie na Święta Wielkanocne było dla rodziny zaskoczeniem.
W Niedzielę Wielkanocną uczestniczyłem we Mszy św., a gdy wierni wyszli z kościoła, ukląkłem przed obrazem Matki Boskiej Mariampolskiej słynącej łaskami i zacząłem się modlić. Prosiłem bardzo Matkę Bożą o opiekę i szczęśliwy powrót, i postawiłem pokornie warunki, polecając się, abym przed tym obrazem i w tym kościele mógł tak szczerze podziękować za powrót szczęśliwy, jak teraz proszę o opiekę, odmawiając „Pod Twoją obronę...”.
Te tajemnicze „ćwiczenia” sowieckie trwały bez mała 4 lata. Najpierw przy wyczerpującej siły budowie lotniska w Besarabii. Po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej w 1941r., w szeregach Armii
Czerwonej na froncie, po zwolnieniu z Armii, przy wyrębie lasu, daleko na północy, koło Kazania. A potem na Syberii, w kamieniołomach. Zaznałem zimna i głodu, aż prawie do ostatecznego wyczerpania. Wiem, co to jest osamotnienie i wielka tęsknota za Ojczyzną !
Pamiętałem zawsze o swojej modlitwie do Matki Bożej w Mariampolu i ciągle się Jej polecałem.
Tam też utrwaliło się moje powołanie zakonne i kapłańskie.
We wrześniu 1943r. zostałem skierowany z kamieniołomów do Armii Polskiej organizowanej przez gen. Berlinga. W roku 1944, w listopadzie, będąc na froncie na Pradze w Warszawie,
otrzymałem urlop. Przez kordon graniczny, Stanisławów, potem z Jezupola łódką przez Dniestr, łąkami i polami pieszo ,doszedłem do rodzinnego Mariampola.
Nazajutrz byłem w kościele, przed obrazem Matki Bożej i klęczałem z sercem przepełnionym wdzięcznością za długotrwałą opiekę Jej nade mną i za to również, ze tak łaskawie przychyliła się do warunków mojej prośby.
Po powrocie z urlopu, niespodziewanie zostałem zwolniony z wojska, celem dokończeniateologii (27 grudnia 1944r.)
Dnia 6 sierpnia 1946 r., po ukończeniu teologii, zostałem wyświęcony na kapłana na Jasnej Górze przez ks. bp. Teodora Kubinę.
Jestem przekonany, że przetrwanie ciężkich lat wojennych, dostosowanie się Matki Bożej do warunków mej pokornej prośby, że miałem możliwość podziękować Jej za opiekę przed
obrazem w Mariampolu, że stałem się kapłanem, że to wszystko zawdzięczam szczególnej łaskawości Matki Bożej Mariampolskiej, Tej, której obraz znajduje się obecnie we Wrocławiu. na Piasku.

Podziękowanie ks. Józefa Grochalskiego wpisała IRENA MARIA
 

wtorek, 08, kwiecień 2008
IRENA MARIA ( Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ):
ł%%%%%% W I E L K A N O C %%%%%%
W M A R I A M P O L U I NA W O Ł C Z K O W I E

na podstawie wspomnień
*****PAULINY GWIZDAK OBACZ*****
*****i STANISŁAWA GROCHALSKIEGO - Wasylika
część I

Przygotowania do ŚWIĄT WIELKANOCNYCH zaczynały się już od końca karnawału.W mariampolskiej olejarni tłoczono olej lniany lub konopny , bo w WIELKIM POŚCIE olej był jedynym tłuszczem do okraszania potraw . Wewtorek,przedPOPIELCEM ,wyparzano gorącą wodą wszystkie naczynia kuchenne, szczególnie garnki gliniane, aby nie została w nich żadna drobina tłuszczu.
Nastrój przygotowań do świąt przybierał na sile w NIEDZIELĘ PALMOWĄ. Paulina wspomina "palmy" wykonane z wierzbowych i wiklinowych bazi, suchych troszczy(trzciny) przybieranych mirtem lub barwinkiem i wiązane kolorową wstążką. Poświęcona PALMA była ważnym rekwizytem przez cały rok.
Uderzając nią domowników, przypominano, że "palma bije, nie zabije, za sześć noc Wielkanoc". .Stanisław pamięta, że pierwsze pędzenie bydła na pastwisko(TŁOKĘ w Mariampolu i ZASPĘ na Wołczkowie) należało wykonać poświęconą palmą.
Później palma zajmowała przez cały rok poczesne miejsce w mieszkaniu, nad jednym z obrazów świętych.
Nabożeństwa w WIELKIM TYGODNIU odbywały się na ogół przed południem a REZUREKCJA już w WIELKĄ SOBOTĘ- wieczorem.
Paulinie utkwiły szczególnie w pamięci te Msze Św. odprawiane wówczas po łacinie.
Od WIELKIEGO PIĄTKU trwała całodobowa adoracja przy BOŻYM GROBIE. Paulina pamięta, jak po DRODZE KRZYŻOWEJ i trzykrotnej procesji wokół kościoła , kapłan stukał trzy razy do drzwi , a gdy mu otwarto , wchodził boso,a potem leżał krzyżem przed ołtarzem.
Przy BOŻYM GROBIE straż pełnili miejscowi strażacy w mundurach i hełmach .Byli wysocy, przystojni, stali nieruchomo, sprawiali wrażenie istot nieziemskich.
Ceremoniał WIELKIEJ SOBOTY był odprawiany przed południem, natomiast w południe święcono pokarmy.
W Mariampolu znoszono koszyki z pokarmami do wybranych domów na danej ulicy , na Wołczkowie takim miejscem była Kaplica.
Księdza wożono furmanką do święcenia pokarmów.
Kosze na święconkę były duże (Stach twierdzi, że były wielkości wiadra), gdyż poczesne miejsce w nich zajmowała PASKA .Była to baba drożdżowa przemyślnie dekorowana paskami ciasta /huską/, smarowana szczodrze żółtkiem.
W koszu musiały się też znaleźć ser, masło ,kolorowane jajka, chrzan i wędliny.
Całość obowiązkowo ozdabiano barwinkiem.
Same kosze pleciono z korowanej wikliny i dekorowano pięknie haftowanymi serwetkami.
W WIELKĄ SOBOTĘ wieczorem (Paulina zapamiętała godz.18) zaczynała się REZUREKCJA. Kapłan śpiewał po łacinie “GLORIA...”, kościół rozbrzmiewał potężnym WESOŁY NAM DZIŚ DZIEŃ NASTAŁ. Dźwięk dzwonu i dzwoneczków, zapach kadzideł, procesję ze świecami wokół kościoła do dziś pamiętają ówczesne dzieci : Paulinka i Staszek .



&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
W oparciu o wspomnienia Pauliny Gwizdak Obacz i Stanisława Grochalskiego-Wasylika
- wpisała IRENA MARIA
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
 

niedziela, 06, kwiecień 2008
IRENA MARIA ( Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ):

ł%%%%%% W I E L K A N O C %%%%%%%
% W M A R I A M P O L U I NA W O Ł C Z K O W I E %
część II
na podstawie wspomnień
*****PAULINY GWIZDAK OBACZ*****
*****i STANISŁAWA GROCHALSKIEGO - Wasylika



NIEDZIELA WIELKANOCNA była wielkim świętem rodzinnym. W czasie uroczystego posiłku dzielono się jajkiem(oczywiście święconym) i składano sobie życzenia.
Główną potrawą wielkanocną w domu Stasia był czerwony barszcz na naturalnym zakwasie z dodatkiem mięsa, jajek, sera , z dużą ilością nastruganego chrzanu.
Na deser była PASKA posmarowana masłem.
Stół świąteczny zależał od zasobności domu i pomysłowości " gazdyni. "
. Niektóre gotowały hyszki, czyli studzieniec ( galaretkę z nóżek wieprzowych.). Inne wyjmowały z beczek zakiszone główki kapusty i robiły "hołubce" (gołąbki) lub zapiekały makaron swojski ze skwarkami i jajkami, który krojony w plastry był dodatkiem do wędlin. Częstym dodatkiem były buraczki z chrzanem czyli ćwikła.
Wydaje się, że mięso nie było konsumowane w zbyt dużych ilościach. W żadnym domu nie powinno zabraknąć w te święta pięknie barwionych jajek.
Paulina opowiada o dziewczyńskich zabawach w toczenie jajek z górki.
Lubiły też dziewczęta, pod wieczór, przechadzać się ulicami, trzymając się za pięknie haftowane chusteczki . Tym spacerom towarzyszyły żartobliwe przyśpiewki pod adresem kawalerów .
Chłopcy, rzecz jasna, przyglądali się pannom, niektórym śmiałkom udawało się nawet podkraść taką ozdobną chusteczkę.
Dziewczęta śpiewały po polsku i po ukraińsku. Słowa piosenek były uszczypliwe pod adresem chłopców i kończyły się refrenem „ Hej, wije się biały powój „
Te przyśpiewki nazywano HAIŁKI , a słowa niektórych z nich to, na przykład:
Tam na górze żółta glina
Ja nie pójdę za Rusina
Bo Rusina siwa broda
A ja młoda jak jagoda
HEJ,WIJE SIĘ POWÓJ BIAŁY
albo
Jak się Kasia zagniewała
Ogóreczki siać kazała
Ogóreczki pójdą w beczki
Biały powój na wianeczki
HEJ, WIJE SIĘ POWÓJ BIAŁY
Stanisław zapamiętał, że ukraińskie słowa tej przyśpiewki były bardziej dosadne i z powodów, nazwijmy je, technicznych...., nie będą tu cytowane.
Kierując się chyba podobnymi względami, miejscowa poetka, Katarzyna Kołodziej, nauczyła dziewczęta mariampolskie grzecznej wersji HAIŁKI:
Nasz Mariampol ukochany
W nim cudowną Panią mamy
Dla Jej chwały powój biały
HEJ, WIJE SIĘ POWÓJ BIAŁY .(wg Pauliny)
Odwet za te przyśpiewki mieli okazję wziąć chłopcy w PONIEDZIAŁEK WIELKANOCNY.
Do polewania dziewcząt ( w niezbyt subtelny sposób) czerpano wodę wiadrami ze studni lub pobliskiego Potoku i lano bez pardonu ! Bywało, że celem dokładnego zmoczenia dziewczęcia,
wrzucano je do wody i jeszcze oblewano wiaderkiem. Stach przypomina sobie, że bywały czasem smutne konsekwencje takiej przymusowej kąpieli w warunkach wiosennej aury.
W godzinach popołudniowych szał polewania przygasał, panny znów mogły sobie spacerować i wychwalać "powój biały".
Starsi, którzy przykładnie , w gronie rodzinnym spędzali pierwszy dzień świat, teraz ruszali w odwiedziny . A było kogo odwiedzać ! Wszak tutaj prawie każdy miał liczne rodzeństwo, kuzynów, stryjów, wujków i innych krewnych. Należało też pamiętać
o sąsiadach – Rusinach. Wzajemne goszczenie się z okazji Świąt należało do dobrej tradycji.
Warto też wspomnieć, że z okazji Świąt cała miejscowość wyglądała „odświętnie”.
Domy były wybielone w środku i na zewnątrz, podłogi wyszorowane, klepiska wymoszczone gliną.
Były te ŚWIĘTA WIELKIEJ NOCY pobożne, dostojne, uroczyste a jednocześnie radosne i wesołe.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Wspomnienia Pauliny Gwizdak Obacz i Stanisława Grochalskiego-Wasylika
-----------------------------------spisała IRENA MARIA---
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


niedziela, 06, kwiecień 2008
IRENA MARIA ( Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ):

W WIELKIM TYGODNIU 2008 ROKU
wszystkim M A R I A M P O L A N O M
panoramę DAWNEGO MARIAMPOLA przypomina
w i e r s z P A U L I N Y
+++ M O J A O J C O W I Z N A +++

To najpiękniejsze moje wspomnienia .
Wszystko pamiętam , nie zapomniałam .
Myślę i myślę , jakbym T O widziała .
A czas tak szybko ucieka ,
Jak rwący potok , jak bystra rzeka .
Dlaczego tęsknota zżera ,
Jak rdza żelazo , a kornik drzewa !
Nie wiem , czy ktoś to rozumie,
Udaje , a może kochać nie umie ?

Stałam przed DOMEM , serce ściskał żal,
Czy na tej ścieżce odnajdę swój ślad ...
Nade mną SKAŁA porośnięta trawą .
Biegałam po niej będąc dzieckiem małym .
Patrzę do góry- to CERKIEW z błyszczącą kopułą
Myślami widzę każda ulicę,KOŚCIÓŁ KLASZTORNY
I PARIAFIALNY pod wezwaniem Św.Trójcy.
Obok obszerna PLEBANIA.
A z lewej strony - duma MARIAMPOLA,
To SZKOŁA. a przy niej DOM DYREKTORA.
Wysoka BRAMA , ALEJA LIPOWA.
Ruiny ZAMKU, MURY OBRONNE .
Pod GÓRĄ ZAMKOWĄ kręte koryto
DNIESTRU ze swym urokiem i wodą czystą .
Przy nim PROM i DOM PRZEWOŹNIKA .
Nad brzegiem DNIESTRU stoi MŁYN ,
Ile ton mąki zrobiono w nim ...
W środku miasteczka MARIAMPOLA
Dużo sklepów i KASA STEFCZYKA,
Ogromny KLASZTOR , przy nim OCHRONKA ,
Duża PIEKARNIA pachnąca chlebem .
Idąc w przeciwną stronę od ZAMKU -
DOM LUDOWY na K A J E T A N K U ,
Dwie KUŹNIE I DOMY KOWALI .
Duży dom to POSTERUNEK .
A za PRZEDMIEŚCIEM , przy drodze nad SKAŁĄ,
Stoi KAPLICZKA ze św.JANEM.
Dalej las - DĄBROWA , wysokie drzewa...
A na WOŁCZKOWIE ,tam za POTOKIEM
Pod skałą , KAPLICZKA z Najświętsza Matką,
A za zakrętem bieleją ściany - to DWÓR
Dawnego Jaśnie Pana.
Myślami idę w stronę CMENTARZA ,
Ile pokoleń na nim spoczywa
Dziadów , pradziadów , księży , zakonnic ,
Matek i dziatek...
To najsmutniejsza część MARIAMPOLA...
Musimy o nich też pamiętać, że byli,
Że żyli, że po mariampolskiej ziemi chodzili .
Ale o KOŚCIELE nie zapomniałam !
W głównym OŁTARZU ,za zasłoną ,
Nasza CUDOWNA MARIAMPOLSKA KRÓLOWA .
Gdy odsłaniali , wszyscy śpiewali:
GWIAZDO ŚLICZNA ...MARIAMPOLSKA MARYJO...

--------po dawnym MARIAMPOLU oprowadzała
--------PALINA GWIZDAK OBACZ z MIKOLINA
wpisała Irena Maria


czwartek, 20, marzec 2008
IRENA MARIA ( Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ):

Pani Gieniu !
Dziekuję za cenne uwagi,które wzbogacają naszą wiedzę o MARIAMPOLU i WOŁCZKOWIE .Ja nie pamiętam przedwojennej rzeczywistości,
opieram się na wspomnieniach Tych nielicznych, którzy te czasy pamiętają.
Jako wyjaśnienie przekazane przez STANISŁAWA
GROCHALSKIEGO(wasylik) podaję:
KONOPACKI ----nazywano Kacap, innych Goga
Majicha to była żona jednego z KONOPACKICH.
Podobno Pani przezwisko wywodzi się od imienia dziadka SZYMON (szymek).
Pozdrawiam -----IRENA MARIA


wtorek, 18, marzec 2008
 
Powered by Phoca Guestbook